Każdy z nas, rodziców dzieci nadpobudliwych, wie jak trudną pracą jest wychowywanie tak niezwykłego dziecka.

Wiele lat temu po kolejnym ciężkim dniu pracy nad moim 7-letnim synem wchodziłam do jego pokoju i patrzyłam jak śpi. Spał słodko jak aniołek, a ja płakałam ze zmęczenia. Tyle pracy, tyle wpajania zasad, tyle uczenia norm społecznych, tyle uczenia manier, tyle napominania, tyle pochwał za najdrobniejsze sukcesy w zmianie zachowania.

Tyle pieniędzy wydanych na porady, na książki, na terapie, na kształcenie siebie.

I co? Obudzi się rano i będzie to samo. Znowu nic nie będzie pamiętał. Znowu będzie powtarzał te same błędy, znowu będę wysłuchiwać od ludzi negatywne uwagi, znowu będzie robił przykrości, choć wiem, że nieumyślnie. Znowu będzie przepraszał.

I znowu będę pracować z nim i nad nim. I znowu będę się uczyć, jak z nim postępować, bo z nadpobudliwymi dziećmi trzeba inaczej. Syzyfowa praca.

A właściwie to po co? Po co się męczyć? Może sam wyrośnie?

Czy tylko ja zadawałam sobie takie pytanie? Nie wiem. Tego nie mówi się na głos. Jednak prawdą jest, że w rodzicach dzieci nadpobudliwych trwa wewnętrzna walka.

Teraz, kiedy opiekuję się rodzicami, widzę to w ich oczach, słyszę w ich głosach, czytam pomiędzy wierszami i w smutnych westchnieniach.

„Może dać sobie spokój? Czy to w ogóle coś da? Ta moja męczarnia?”

„Nie mam już siły”

A jednak. Musimy wierzyć, że to nie jest syzyfowa praca. Musimy wierzyć, że nasz męczarnia da rezultaty. Nie od razu. Potrzeba czasu i pracy.

Wiara, że dam radę pomóc mojemu synowi napędzała mnie przez cały czas. Nie ustawałam w walce o jego normalne życie, o akceptację, o oswajanie ADHD w domu i w szkole.

A jednak warto się męczyć. Mam na to konkretny dowód. Mojego syna. Nastolatka, który mówi, że wyrasta z ADHD. Bo wierzy w siebie.

To że warto, pierwszy raz zauważyłam przez porównanie. Obserwowałam grupę kilku chłopców nadpobudliwych, rozmawiałam z rodzicami, którzy właśnie rozpoczynali swoją naukę metod postępowania. Trzech chłopców było dokładnie w wieku mojego syna, a zachowywali się tak, jak mój syn dwa lata wcześniej. Wywiad z rodzicami wskazywał, że nie potrafią rzeczy, które mój syn już opanował.

Drugi raz uwierzyłam, że warto, kiedy wychowawczyni powiedziała, że miała kiedyś w klasie podobnego chłopca, tylko, ze nad nim nikt nie pracował i, jak się wyraziła „poszedł na zmarnowanie”.

Potem trzeci, czwarty i pięćdziesiąty piąty raz uwierzyłam patrząc na jego postępy i słuchając osób, które mówiły „Widać Państwa ogromną pracę”.

Warto nie ustawać. Warto uczyć się metod.
Warto pracować dzień po dniu.

Tagi: , , , , , ,

Odpowiedzi: 2 do wpisu “Czy wychowywanie dziecka z ADHD to syzyfowa praca?”

  1. Ania pisze:

    To jest praca ciężka i ze sobą i z dzieckiem i też z resztą całą, rodziną i innymi, ale ze wsparciem dajemy radę. Pozdrawiam!

  2. Magda pisze:

    Trzy kroki do przodu, dwa do tyłu, ale najważniejsze, żeby twardo trzymacsie zasad!
    Pozdrawiam i trzymam kciuki,
    Magda
    tajemnicezatoki.blog.onet.pl

Zostaw odpowiedź

*
CommentLuv badge

Spam protection by WP Captcha-Free